Palau, w drodze do raju….

Palau, w drodze do raju….

Do  Koror w Mikronezji prowadzi nas daleka droga, przez kilka lotnisk, stref czasowych i państw, ale czym jest trud podroży w porównaniu z pięknem miejsca, które odwiedzimy, przeżyciami, których doświadczymy i marzeniami, które zrealizujemy. Podróż jest pięknem samym w sobie, nie tylko drogą do celu, ale niesamowitą przygodą, która może odmienić całe nasze życie….

Palau, jest Państwem wyspiarskim obejmującym ponad 250 wysp i wysepek, rozrzuconych po Oceanie Spokojnym. Przy wjeździe do Koror, sprawdzany jest nie tylko paszport, ale i bilet powrotny, który musimy okazać w formie papierowej. Nasz pobyt nie może przekroczyć trzydziestu dni, ponieważ na taki czas wystawiana jest bezpłatna wiza. Jeżeli ktoś chce zostać dłużej, wówczas musi się udać do urzędu emigracyjnego w celu przedłużenia pobytu. Może władze obawiają się, że na Palau spodoba nam do tego stopnia, że postanowimy zostać tu na zawsze;-)   Językiem urzędowym  jest angielski, także turyści nie powinni mieć problemów z komunikacją. Nadmienię jeszcze tylko, że każdy turysta powinien zostawić sobie 50 dolarów w gotówce, które uiści na lotnisku w drodze powrotnej. Jest to obowiązkowa opłata klimatyczna, o zgrozo dość wysoka. I najważniejsze ;)pogoda, musimy pamiętać, że Palau leży w strefie tropikalno – monsunowej gdzie największe opady występują od czerwca do października. W innych miesiącach może padać raz lub dwa razy dziennie. Nie należy się jednak obawiać deszczu, pojawia się  znienacka i tak samo szybko znika, pozostawia po sobie piękną tęcze i sprawia, że zieleń Palau ma niesamowicie intensywny kolor. To najważniejsze informacje w telegraficznym skrócie, a teraz zacznijmy od początku. Jak to się stało, że padło na Palau?

Wszytko zaczęło się w momencie kiedy obejrzeliśmy serie  filmów Darka Sepioło pt. “Magia Wielkiego Bękitu”. Później w naszych głowach pojawiło się marzenie, które trochę czekało na realizację, ale z marzeniami jest tak, że  kiedy zaczynasz o czymś  myśleć i przetwarzasz wciąż od nowa tą myśl w głowie, wówczas los zaczyna ci sprzyjać i robi wszystko, aby Twoje marzenie urzeczywistnić. Tak się stało w naszym przypadku, splot zdarzeń, ludzi, sytuacji sprawił, że 28 maja o 1:30 nad ranem wylądowaliśmy na Palau.

Lotnisko w Koror jest maleńkie, ląduje tu zaledwie kilka samolotów dziennie. Bezpośrednio z maszyny wchodzimy do korytarza z dużymi otworami, który bardziej przypomina betonową kładkę łączącą samolot z lotniskiem, a nie dobrze nam znany “rękaw” do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Przez duże otwory wpada ciężkie tropikalne powietrze, które sprawia, że zaczynamy się rozbierać z grubych swetrów i kurtek. Jest już prawie druga w nocy, a na zewnątrz temperatura przekracza 30C. Wchodzimy na lotnisko, na ścianie  tuż obok kontroli emigracyjnej wisi duży niebieski plakat , a na nim widnieje rekin i kluczowe zdanie – “Welcome to Palau, The Words First – Shark Sanctuary”. Oj tak jesteśmy w domu pomyślałam, moje oczy pomimo zmęczenia  zrobiły się ogromne jak 5 zł. Już niedługo po raz pierwszy w życiu zanurkujemy w Pacyfiku i spotkamy te niezwykłe stworzenia, a tymczasem  ustawiamy się w długiej kolejce do kontroli paszportowej i grzecznie czekamy na swoją kolej. Przechodzimy wszystkie możliwe bramki i sprawnie odbieramy bagaże. Po wyjściu z lotniska czeka na nas sympatyczny Pan z tabliczką Dive Away. Nie wiadomo skąd pojawia się kilku mężczyzn, którzy zajmują się naszymi bagażami i zwinnie pakują je do samochodu, a  my wsiadamy do niewielkiego busa, który zawiezie nas do hotelu. Powietrze jest przyjemnie ciepłe i pachnie tropikalnym lasem, to taka mieszanka roślin, oceanu i kwiatów. Każde miejsce ma swój niepowtarzalny zapach, ale Palau pachnie wyjątkowo…..

Z lotniska do hotelu jedziemy trzydzieści minut, bardzo powoli poruszamy się do przodu, część drogi jest w remoncie i jak się później okaże na Palau każdy ma czas i nigdzie się nie śpieszy. Tak więc i my zwalniamy i w ślimaczym tempie zmierzamy do celu. cdn.

 

By |2017-12-08T16:00:47+00:00maj 14th, 2017|Palau, Podróże|2 komentarze

Autor:

2 komentarze

  1. Kris 4 czerwiec, 2017 w 13:58 - Odpowiedz

    Fajny opis, dobrze się czyta. Byłem na Palau trzy lata temu. Było pięknie, ale rozrywek dla kowalskiego jak na lekarstwo, mam na myśli dyskoteki itd. Może teraz się coś zmieniło nie wiem. Baw się dobrze;-)

    • Ketut 4 czerwiec, 2017 w 14:00 - Odpowiedz

      Hej Kris, masz racje Palau to nie jest rozrywkowe miejsce. Tu ludzie przylatują w jednym celu, nurkowanie. Nie ma też szczególnie co zwiedzać, ale przyroda wszystko rekompensuje. Jestem zwolenniczka aktywnego wypoczynku. Nie opalam się i nie leżę godzinami na plaży, dlatego tak bardzo pokochałam nurkowanie, które zmieniło moje podejście do życia;-) Ściskam serdecznie

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.