Czerwony tuk tuk mknie przez miasto z zawrotną prędkością, a w nim kilkoro turystów, którzy zakończyli część nurkową swojej podroży i zaczęli odkrywać jej lądowe oblicze;-) , rytmicznie kołyszą się w takt piosenki “Pattaya Pattaya”. Muzyka sączy się z ogromnych głośników, a specjalne kolorowe ledy zamocowane w aucie, tworzą niepowtarzalny klimat nocnego klubu….
Tuk tuki na Phuket wyglądają zupełnie inaczej niż te, które znamy z Indii, Indonezji czy Bangkoku. Te na wyspie są świetnie przygotowane i wyglądają prawie jak nowe. Zazwyczaj są to małe czerwone lub żółte pick – upy, z dwiema ławkami zamocowanymi po prawej i po lewej stronie w tylnej części auta. Cześć dla pasażera nie ma też okien i drzwi, ale za to sprzęt grający i kolorowe ledy to nieodzowny element wystroju każdego szanującego się tuk tuka w mieście;-) Te małe niepozorne samochodziki są jak transformersy, kiedy słońce znika na horyzoncie zmieniają się w mini dyskoteki, którymi klienci w rytmie egzotycznych rytmów przemieszczają się po mieści. W samochodzie jest też specjalna półka na drinki.
Jedziemy dalej, kierunek Patong, najbardziej barwna i rozrywkowa dzielnica Phuket. Wychodzimy z założenia, że aby poznać jakieś miejsce trzeba wyruszyć na spotkanie z nim…. Ulica Bangla w Patong to najbardziej głośne i zatłoczone miejsce w jakim kiedyko0lwiek się znaleźliśmy, ponoć tak tu jest przez cały rok. Nie wiem dlaczego, ale przypomniał mi się cytat z filmu Matrix – ” Weź niebieską pigułkę, a historia się skończy, obudzisz się we własnym łóżku i uwierzysz we wszystko, w co zechcesz. Weź czerwoną pigułkę, a zostaniesz w krainie czarów i pokażę ci, dokąd prowadzi królicza nora”. Będąc w takim miejscu jak Patong można zareagować na dwa sposoby. Pierwszy to taki, że wsiadamy do tuk tuka i wracamy do hotelu, a tam spędzamy wieczór sącząc drinka przy basenie w dobrze znanym nam miejscu i mamy pewność, że nic nowego nas nie spotka, albo dajemy się ponieść przygodzie i zostajemy w mieście;-)
Oczywiście opcja numer dwa wydała nam się najbardziej kusząca. Nie wiele się zastanawiając ruszyliśmy samym środkiem Bangla Roud, gdzie po prawej i po lewej stronie ulicy stoją niezliczone ilości lokali. Muzyka z klubów, wręcz wylewała się na ulicę. W każdym pubie dominują inne trendy muzyczne i każdy chce je jak najlepiej “wyeksponować” podkręcając dźwięk do maksimum. Nie słyszymy własnych głosów, wszystko wydaje się być jedną wielka otwartą przestrzenią, a my czujemy się jak na koncercie, gdzie jednocześnie gra kilka kapel, a dźwięki mieszają się i nakładają na siebie. Roznegliżowane kobiety i mężczyźni różnych narodowości zapraszają przechodniów na drinka. Wszystko ze smakiem i bez nachalności, nikt nikogo nie wciąga na siłę do pubu czy klubu. Od głównej ulicy odchodzą mniejsze, również zatłoczone i wypełnione niezliczoną ilością lokali. Tu Panie, albo “ladyboy” proponują klientom oprócz drinków, zabawy zręcznościowe takie jak np. wbijanie w drewniany stół gwoździ, młotkiem ze spiłowaną wąską końcówką. Oczywiście im bardziej gracz odurzony alkoholem tym jego celność słabsza, a gra zabawniejsza;-) Ta zabawa cieszy się największą popularnością. Na barach tańczą ładne dziewczyny lub mężczyźni wyglądający jak kobiety. Trzeba mieć bardzo sprawne oko, aby się nie pomylić;-)
opcja nr.2 wygrywa !…kazdy facet musi tam być chociaż raz :-)….muzyka i piękne kobiety zawsze w cenie …jade tam ,planuję kolejny urlop !!Super Ketut,uwielbiam Twojego bloga..pozdrawiam
Dziękuję pięknie. Każda podróż to kolejna historia…..
Fajnie opisane , nigdy tam mnie nie poniosło ,bo bałam sie takich miejsc .Ketut zazdroszcze Ci takich atrakcyjnych podrózy .Pisz, bo blog, oswoja człowieka z inną kultura.
Tajlandia daje turystom wszystko czego sobie życzą .Kto raz sie wybierze,myśli zawsze, o kolejnej wycieczce.Masz fantastyczny blog, lubie tu zaglądać, i czytac relacje z Twoich podrózy .
Witaj moja wierna fanko:-) Dzięki Tobie wiem, że robię coś dobrego. Dziękuję
Miejsce bardzo ciekawe. Hihi
Tak to prawda, miejsce bardzo interesujące;-)