„Wyrażanie wdzięczności słowami jest uprzejme i przyjemne, odgrywanie wdzięczności hojne i szlachetne, ale przeżywanie wdzięczności jest dotknięciem nieba”
– Johannes A. Gaertner
Żyjemy na tym samym świecie, ale to od naszej interakcji z tym światem zależy jak będzie nam się na nim żyło. Od ponad roku praktykuję wdzięczność, wcześniej też to robiłam, ale nie z taką intensywnością i wiarą w sercu, z jaką robię to teraz. Odkąd wdzięczność stała się moja mantrą, medytacją i nieodzownym elementem codzienności to w moim życiu zaczęły dziać się cuda…
.
Bezszelestnie, z filiżanką pysznej porannej kawy w dłoni wspinam się po drewnianych schodach na sundeck, z którego rozpościera się przepiękny widok na morze czerwone,
niskie kolorowe budynki i okazały meczet w porcie. Towarzyszy mi błoga cisza przerywana od czasu do czasu odgłosami przelatujących ptaków i delikatnych fal uderzających o burtę łodzi. To moja chwila samotności, w której zatapiam się bez reszty i odczuwam nieopisaną wdzięczność, patrząc na otaczający mnie piękny świat. Dziękuję za to, że tu jestem i mogę przeżyć tą niezwykłą przygodę wraz z grupą wspaniałych osób, przyjaciół, którzy po chwili dołączają do mnie, aby wspólnie podziwiać wschód słońca.
Wczoraj wczesnym popołudniem wylądowaliśmy na lotnisku w Hurghadzie we wschodnim Egipcie, droga do portu zajęła nam około piętnastu minut jadąc busem. Po drewnianym, lekko chwiejącym się trapie weszliśmy na pokład pięknej łodzi o nazwie Seea Serpent Grand, którą dzisiaj wypływamy w siedmiodniowy rejs po morzu czerwonym. Trasa safari nurkowego to: „Złoty Trójkąt” ze względu na trzy niewiarygodnie piękne miejsca, przy których będziemy nurkowali – Brothers, Dedalus i Elphistone. Harmonogram dnia podczas safari nurkowego jest z góry ustalony i wszyscy go przestrzegają, chyba że wydarzy się coś nieoczekiwanego co sprawi, że ulegnie zmianie (np. pogorszenie pogody czy bardzo silne prądy, które uniemożliwią nurkowanie w zaplanowanym miejscu). Każdego dnia wstajemy o godzinie 6:00 choć niektórzy, tak jak ja chcąc podziwiać wschód słońca budzą się o 4:50. Następnie o godzinie 6:30 jest breafing (omówienie miejsca nurkowego), a o 7:00 zaczyna się pierwsze nurkowanie. Po godzinnym nurkowaniu wracamy na łódź, jemy śniadanie, odpoczywamy i o godzinie 10:30 ponownie słuchamy breafingu, aby pół godziny później zacząć drugie nurkowanie. Po powrocie na łódź odpoczywamy, jemy lunch i o godzinie 14;30 zbieramy się na kolejnym breafingu, aby pół godziny później zejść pod wodę na trzecie nurkowanie. Po godzinnym nurkowaniu, odpoczywamy jemy przekąski w postaci owoców i antipasti, a następnie o 18:30 zbieramy się na breafing, aby o 19:00 zacząć czwarte nocne nurkowanie. Po godzinnym nurkowaniu wracamy na łódź, gdzie czeka już na nas pyszna kolacja i relaks.
Z portu wypływamy wczesnym przedpołudniem, morze jest bardzo spokojne, a temperatura powietrza przekracza 35 C. Nasz sprzęt do nurkowania jest już sklarowany i gotowy, aby się w niego ubrać i wskoczyć do wody. Do pierwszej lokalizacji nurkowej Panorama Reef płyniemy około dwóch godzin, w tym miejscu robimy tzw. check dive (sprawdzające nurkowanie). Miejsce jest wyjątkowo urokliwe, nie ma prądów, a piaszczyste dno porastają piękne ogrody koralowe w których schronienie znajdują kolorowe ryby, mureny, skorpeny i wiele innych gatunków morskich stworzeń. Przez moment na horyzoncie pojawia się znacznych rozmiarów orleń, który nieśpiesznie odpływa w toń. W tej lokalizacji zostajemy również na nurkowanie nocne, które okazuje się przepięknym doświadczeniem: oglądamy mątwy, spanish dancer, płaszczki, ślimaki nagoskrzelne i wiele innych pięknych stworzeń, które uaktywniają się po zachodzie słońca.
Na Brothers Island płyniemy całą noc, morze jest spokojne, a szum silnika i delikatne kołysanie sprawiają, że zasypiamy jak dzieci w swoich kajutach. Następnego dnia budzę się przed świtem o godzinie 4;40 najchętniej zostałabym w łózki i godzinę dłużej pospała. Wstaję ponieważ wiem, że za moment morze czerwone zaleje złoto pomarańczowa poświata wchodzącego po niebie słońca. Gdybym została w łóżku ten piękny spektakl by mnie ominął. Dopiero kiedy wyjdziemy poza swoją strefę komfortu, przełamiemy własne słabości, lenistwo, lęki, obawy i odważymy się zawalczyć o swoje marzenia doświadczymy piękna tego świata (zostajemy nagrodzeni niepowtarzalnym wschodem słońca czy magicznym nurkowaniem z rekinami).
Dwie kamienne wyspy mały Brat i duży Brat wynurzają się z morza skąpanego w oranżowej poświacie wschodzącego słońca. Nie mogłam wymarzyć sobie piękniejszego prezentu o poranku jak ten niewiarygodny spektakl na niebie. „Duży Brat”, który swoim kształtem przypomina łódź podwodną, wyróżnia się na tle swojego mniejszego brata zbudowaną przez Anglików piękną latarnią morską, która działa od 1884 roku do dziś. Tuż u podnóża wyspy na głębokości około 25 metrów (opada do 80 metra) spoczywa przepiękny wrak statku transportowego Numibia, który wpadł na rafę i zatonął 29 lutego 1901 roku. 120 lat po zatonięciu statku jego szczątki wyglądają spektakularnie. Metalową konstrukcje porastają zjawiskowe ogrody koralowe i zamieszkują niezliczone gatunki morskich stworzeń. 64 lata później niedaleko wraku Numibia w 1957 roku spoczął kolejny wrak o nazwie Aida, który przypłynął na wyspę z zaopatrzeniem dla latarników morskich i natrafił na sztormową pogodę, podczas której uderzył w rafę, a jego kadłub przełamał się na dwie części. Dzisiaj jego szczątki możemy oglądać na około 28 metrach (opada do 52 metrów). Aida jest pięknym wrakiem, ale wydobywa się z niej przenikliwy mrok, który trudno wyrazić słowami…. Jest bardzo surowa i mroczna, a jej całość jakby spowija mgła…
„Duży Brat” to nie tylko dwa piękne wraki, ale również przepiękne ogrody koralowe, które obrastają południową kamienną, podwodną ścianę. Tu również spotykamy piękne rekiny rafowe white tipy i black tipy.
„Mały Brat” natomiast, to przede wszystkim wschodnia i zachodnia ściana, którą porastają lasy gorgoni, wyglądają spektakularnie na tle kamiennej ściany. Kiedy oderwiemy na chwile wzrok od przepastnych wachlarzy to w granatowej toni dostrzeżemy ławice barakud i tuńczyków. Nurkowania u wybrzeży tych dwóch wysp odbywają się z zodiaka, na którego wchodzimy po zakończonym nurkowaniu przy zachowaniu pewnych procedur bezpieczeństwa. Ze względu na występujące w okolicy rekiny takie jak longimanus, które w swoim środowisku uważane są za niebezpieczne dla ludzi i niekiedy dochodzi do ataków z ich udziałem. Do czego w dużej mierze przyczynił się człowiek, który dla zwabienia rekinów ku uciesze turystów nęcił je wrzucając np. kawałki kurczaka do wody. Rekiny te zaczęły co raz śmielej podpływać do łodzi i nurków, zwłaszcza tych wynurzających się ku powierzchni. Dla bezpieczeństwa osób nurkujących wprowadzono pewne zasady bezpieczeństwa, których bezwzględnie każdy nurek powinien przestrzegać. Po zakończonym nurkowaniu i podczas przystanku bezpieczeństwa na 5 metrach, nurkowie wynurzają się parami wzdłuż liny przyczepionej do boi sygnalizacyjnej. Kiedy dwie osoby wejdą już na zodiak, wówczas dwie kolejne mogą zacząć się wynurzać, aż cała grupa nurków znajdzie się na łodzi. Nasz przewodnik nurkowy pokazał nam film, który nagrał kamera GoPro kilka miesięcy temu, kiedy dwójka turystów po zakończonym przystanku bezpieczeństwa, wynurzyła się do zodiaka, a z otchłani tuż za nimi wynurzył się longimanus i zaczął ich niebezpiecznie okrążać. Przewodnik nurkowy zaczął uderzać karabinkiem o swoja butlę, aby odciągnąć uwagę rekina. Przyjął też pionową postawę i nie spuszczał rekina z oczu. Na szczęście sytuacja skończyła się dobrze i wszyscy bezpiecznie wrócili na łódź. Nie zmienia to faktu, że podczas każdego nurkowania trzeba zachować szczególne środki ostrożności (takie jak płynięcie w grupie, a kiedy rekin się pojawi należy się spionizować i obserwować osobnika).
Na łodzi oprócz naszej grupy jest jeszcze kilkoro innych uczestników rejsu, różnych narodowości. Tworzymy dwa oddzielne zespoły jeden team jest z Polski, a drugi nazywa się międzynarodowym. Jednego dnia nurkujemy jako pierwsi, a następnego jako drudzy. Jest też para starszych Amerykanów, którzy zostali na kolejne safari nurkowe i mają swojego prywatnego przewodnika nurkowego.
Do Dedalus Reef, który leży na środku Morza Czerwonego i jest maleńką wyspą z przepiękną latarnią morska na środku, płyniemy około 10 godzin. Po porannym breafingu wchodzimy na zodiak i płyniemy na nasze pierwsze nurkowanie w tym niezwykłym miejscu. Wskakujemy do wody na ujemnej pływalności i jak najszybciej staramy się dopłynąć do zbocza pionowo opadającej kamiennej ściany porośniętej miękkimi i twardymi koralowcami. Zazwyczaj w tym miejscu występują bardzo silne prądy, ale nie tym razem, morze jest bardzo spokojne nie tylko na powierzchni, ale również pod wodą. Zanurzamy się na około 30 metrów w poszukiwaniu rekinów, a szczególnie jednego gatunku: rekina młota. Najczęściej pojawiają się wtedy, kiedy są silne prądy, dlatego szanse na ich spotkanie są dzisiaj znikome. Po 35 minutach poszukiwań płyniemy bliżej pięknej rafy i powoli zaczynamy się wypłycać tracąc nadzieje na spotkanie z rekinami. Podczas przystanku bezpieczeństwa na około 5 metrach nagle w oddali pojawia się duży cień, który nieśpiesznie zbliża się do nas. To rekin młot z całą swoją ciekawością, płynie powoli, majestatycznie, a na jego skórze odbijają się promienie porannego słońca. Zaczynam krzyczeć w automat ze szczęścia i dziękować za ten niezwykły prezent, którym zostaliśmy obdarowani przez morze. Podczas drugiego nurkowania w tym samym miejscu zaraz po tym, jak odpłynęliśmy zodiakiem od łodzi nasz przewodnik nurkowy dostrzegł na wodzie małego ptaka, który był potwornie zmęczony i nie miał siły dolecieć do wyspy. Wyłowiliśmy go, ratując mu życie. Kiedy upewniliśmy się, że ptak jest bezpieczny na łodzi popłynęliśmy na nurkowanie, w połowie drogi silnik w zodiaku przestał działać. Nasz mały kapitan dwoił się i troił, aby uruchomić maszynę, ale każda próba odżywienia silnika kończyła się fiaskiem. Żar lał się z nieba, a my powoli zaczęliśmy dryfować. Postanowiliśmy wyskoczyć z zodiaka, w miejscu w którym się znajdowaliśmy. Wskoczyliśmy do wody na ujemnej pływalności, a po chwili z granatowej otchłani podpłynął do nas rekin młot, a za nim kolejny i jeszcze jeden. Czasami nie warto walczyć z losem tylko poddać się temu co za sobą niesie, a okaże się, że sytuacja w pierwszym odczuciu mało komfortowa okaże się najlepszą z możliwych. Grupa international, która nurkowała jako druga tego dnia nie spotkała ani jednego rekina.
Podczas trzeciego nurkowania na Dedalus Reef popłynęliśmy na zachodnią ścianie gdzie pomiędzy 5, a 10 metrem rosną imponujące kolonie ukwiałów, które zamieszkują błazenki. Nigdzie wcześniej na świecie nie widziałam takiego skupiska tych ryb i tak pięknej rafy koralowej, którą mogę porównać do tej na Raja Ampat. Nie tylko anemony mnie oczarowały, ale również rekiny młoty, które co jakiś czas przepływały tuż obok oraz ławice tuńczyków i barakud.
Ten niezwykły dzień mógł zwieńczyć tylko magiczny zachód słońca, który wspólnie podziwialiśmy z łodzi.
Na rafę Elphistone przypłynęliśmy o świcie po porannym, krótkim breafingu. Ubieramy się w sprzęt, aby po chwili wsiąść na zodiak i wskoczyć do wody. To miejsce słynie z bardzo silnych prądów, ale również z bogatego podwodnego życia, pięknych ogrodów koralowych i dużych stworzeń morskich takich jak szare rekiny rafowe, czy rekiny longjmanus. Podczas pierwszego nurkowania na Elphistone prąd jest minimalny tym bardziej zadziwił nas fakt, że przypłynął do nas hamerhed, którego mogliśmy oglądać z bliska, pojawiła się również ławica tuńczyków. W połowie nurkowania dołączył do nas sporych rozmiarów napoleon, który ewidentnie chciał, abyśmy dali mu coś do jedzenia. Niektórzy DM zabierają ze sobą pod wodę ugotowane na twardo jajka i karmią ryby. Napoleon, który płynął z nami do końca nurkowania ewidentnie liczył na małe co nieco. Po wyjściu z wody czekała na nas kolejna niespodzianka, stado delfinów butlonosych podpłynęło do naszego zodiaka. Trzymały się tak blisko, że były na wyciagnięcie dłoni.
Tego dnia wykonaliśmy jeszcze dwa nurkowania na rafie Elphistone, następnego dnia mieliśmy nurkować na wraku Salem Expres, ale niestety sytuacja losowa sprawiła, że musieliśmy zmienić plany. Jeden z uczestników safari nurkowego, Amerykanin z grupy międzynarodowej po wyjściu z ostatniego nurkowa nagle źle się poczuł, upadł na pokład łodzi nie mogąc się podnieść. Załoga natychmiast zareagowała, podała tlen mężczyźnie, sprawdziła komputer poszkodowanego i ułożyła w bezpiecznej pozycji. Na jego ciele nie pojawiły się typowe oznaki choroby dekompresyjnej (marmurek, widoczne żyły czy ból stawów). Niestety stan mężczyzny nie poprawiał się, dlatego kapitan łodzi podjął decyzje o natychmiastowym powrocie do portu w Hurghadzie. W szpitalu okazało się, że Amerykanin doznał urazu ciśnieniowego i musiał odbyć kilka sesji w komorze hiperbarycznej. Według komputera Amerykanina każde z nurkowań przeprowadzone było prawidłowo.
Kolejne nurkowania odbyliśmy u wybrzeży wyspy Giftung, tym samym kończąc przygodę na safari. Może nie udało nam się zobaczyć wraku Salem Expres, ale doświadczyliśmy obecności rekinów, delfinów oraz innych stworzeń, które zamieszkują Morze Czerwone, a co najważniejsze Amerykanin przeżył….
Zostaw komentarz