Malapascua to Filipińska wyspa położona na Morzu Visayan. Jest bardzo maleńka, ma zaledwie 2,5 km szerokości oraz kilometr długości. Słynie przede wszystkim z pięknych raf koralowych, które rozciągają się wzdłuż wyspy. Najdalsze nurkowisko oddalone jest o godzinę płynięcia łodzią.
Na wyspie nie ma dróg oraz ruchu kołowego. Spacer dookoła Malapascua trwa zaledwie dwie godziny;) Wieczorami restauracje hotelowe kuszą wygodnymi poduszkami ułożonymi tuż przy plaży. Można z tej perspektywy podziwiać piękne zachody słońca delektując się pysznym posiłkiem i rozmową z przyjaciółmi.
Zanim dotarliśmy na wyspę Malapascua wszystko zaplanowaliśmy jeszcze w Polsce. Transfer z hotelu w centrum Cebu do portu trwał 3 godziny, a następnie rejs statkiem (może za dużo powiedziane;-) około 30 minut. Na wyspie przywitała nas urocza instruktorka nurkowania Candice z lokalnego centrum. Kiedy zeszliśmy na brzeg, wiedzieliśmy, że jesteśmy w raju. Piękna plaża z idealnie białym piaskiem rozciągała się wzdłuż szmaragdowej wody. Palmy delikatnie poruszały się na wietrze, a wśród nich ukryte były hotele.
Każdy dzień na Malapascua był idealny, wstawaliśmy o świcie, aby podziwiać wschód słońca. Po śniadaniu wypływaliśmy na pierwsze nurkowanie. Kiedy wracaliśmy zazwyczaj kupowaliśmy świeże owoce od lokalnego mieszkańca. Wybór był bardzo duży, mango, banany, papaje, pomarańcze już teraz chciałabym się przenieść w czasie, aby móc jeszcze raz skosztować tych wszystkich wspaniałości. Dojrzałych w słońcu owoców bez konserwantów;-) około 14 po krótkiej sjeście wypływaliśmy na drugie nurkowanie. Kiedy wracaliśmy około 16:30 odpoczywaliśmy omawiając nurkowania i to co się wydarzyło przez cały dzień. Wieczory spędzaliśmy na plaży w hotelowej restauracji. Relaksując się na dużych poduszkach wraz z nowo poznanymi przyjaciółmi;-) Zawsze kiedy wracam do Polski znajomi i rodzina pytają się mnie co przywiozłam z podróży. Najcenniejsze dla mnie nie są figurki czy koszulki lecz ludzie, których ktoś postawił na mojej drodze… Ostatniego dnia na wyspie poznaliśmy czworo Filipińskich przyjaciół, którzy spędzali urlop na Malapascua. Każdy z nich mieszkał gdzie indziej jeden w Dubaju, drugi w Nowym Jorku, Cebu i Manili. Pomimo odległości ich przyjaźń miała się bardzo dobrze. Jeden z nich grał na gitarze i śpiewał.
Zaprosili nas do swojego stolika. Kiedy się dowiedzieli, że jesteśmy z Polski ucieszyli się i powiedzieli, że są chrześcijanami i kochają Jana Pawła II. W takich momentach widzę jak świat się kurczy. Oni znają “naszego” Papieża i go kochają;-)))) Zawsze zabieram w podróż coś ze sobą np. książkę ,którą już dawno przeczytałam, a coś podpowiada mi, ze mam ją zabrać. Później trafia do kogoś kto powinien ją przeczytać i zostaje np. na Bali;-) Tym razem miałam obrazek, który dawno temu włożyłam do portfela. Przedstawiał uśmiechniętą twarz Jana Pawła II. Podarowałam go Markowi (tak ma na imię jeden z czwórki przyjaciół) na szczęście….. Ten symbol na końcu świata miał dla niego i dla mnie niebywały wymiar……
Każdą wolną chwilę od nurkowania wykorzystywaliśmy na latanie Phantomem 2. Dzięki niemu byliśmy niebywałą atrakcją na wyspie. Phantom cieszył się ogólnym zainteresowaniem wśród mieszkańców i turystów. Był też frajdą dla dzieci, które nam zawsze towarzyszyły;-)))Niebawem zamieścimy filmy na blogu oraz naszym FB.
czekamy na filmik:))
Piękna wyspa – marzenie! Wspaniała wyprawa Gratulujemy!
dziękuję za cudowną relacje ,zdjęcia pokazują niesamowite miejsce..byliście już chyba na końcu świata…Ketut gratulacje
Dla nas to rzeczywiście koniec świata. Mnóstwo pięknych wspomnień mamy z tej podróży. mam nadzieję, że kiedyś tam wrócimy. Pozdrawiamy ciepło
Wspaniały opis, a zdjęcia zapierają dech w piersiach 🙂 jestem już zakochana w plazy i jej romantycznej organizacji 😉 gratuluje wspaniałego wyjazdu 🙂 a ja dopisuje do swojej listy ” cudowne miejsce na ziemi” i dziękuje Wam 😉
Cieszę się, że mogliśmy przynajmniej w małym stopniu pokazać wyspę i zachęcić, aby ją odwiedzić:-)Im więcej turystów przyjedzie na Malapascua tym więcej lokalnych mieszkańców będzie miało pracę…
In spite of the distance traveled from Poland to Philippines just to show compassion to the people that were greatly affected by the hurricane Haiyan, me and my friends are thankful to Adrian, Sylwia and all those who extended their help it only proves that somehow God send his angels to help the most who are in need.
Oglądam i oko cieszę , przeczytałam i wzruszylo , uciszylo się moje serce . Wspaniala historia z nowo poznanymi ludźmi . Twój blog to nie tylko informator turystyczny, ale głębszą lektura , która wciąga i wiele pokazuje …
oglądam i sama oczom nie wierzę ,ze tam jest tak pięknie …fantastyczna relacja ..zdjęcia przepiękne ..pozdrawiam Cię Ketut…pisz i pisz ..Twoje relacje ogrzewają serce i dusze !!!
Relacja fantastyczna i bardzo ładne zdjęcia !!!!