Na początku wszystko wygląda bardzo podobnie, odliczamy dni do wylotu, tworzymy listę rzeczy, które musimy zabrać, pakujemy walizki, dopychamy je kolanem, odprawiamy się online i upewniamy czy oby na pewno o niczym nie zapomnieliśmy. Wsiadamy do taksówki i jedziemy na lotnisko, oddajemy bagaże i zaczynamy swoją kolejną przygodę. Lecimy znów do Tajlandii, tym razem z grupą.
Zajmujemy swoje miejsca w samolocie, na ekranie przed nami pojawia się mapa z trasą lotu, Warszawa – Doha, czujemy, że jesteśmy we właściwym miejscu z ludźmi, którzy jak się później okaże, mają niesamowitą moc zmieniania każdego dnia w ekscytującą przygodę, za co im już teraz ogromnie dziękujemy.
Na Phuket lądujemy późnym popołudniem, słońce powoli zachodzi na horyzoncie, tworząc złotą poświatę na morzu. Widok z okna samolotu jest po prostu obłędny. Nie mogę się nacieszyć tą chwilą….
Po wyjściu z lotniska czeka na nas kierowca z tabliczką Dive Away Poland i miły pies, przyjaźnie nastawiony do ludzi, chętnie pozuje do zdjęć. Jest przyjemnie gorąco. To fantastyczna odmiana po zimnej i szarej Polsce. Sprawnie wkładamy bagaże do auta i jedziemy do hotelu. Jest już ciemno i jedyne co możemy podziwiać to niebywałą zręczność kierowcy w “lawirowaniu” pomiędzy samochodami. Po tylu latach podróżowania po świecie, nadal ruch uliczny w takich miejscach jak Azja wywołuje u mnie gęsią skórkę;-)
Hotel jest piękny, usytuowany na niewielkim wzniesieniu, z oszałamiającym widokiem na zatokę. Recepcja to otwarta przestrzeń z widokiem na ogród i basen oraz drzewa migdałowców, które uginają się pod niebywałą ilością białych i różowych kwiatów. Uwielbiam ich zapach jest wręcz hipnotyzujący…
Wieczór jest wczesny, a my pomimo zmęczenia chcemy poczuć klimat ulicznego życia, dlatego po szybkim prysznicu, ruszamy na piechotę do miasta. Ulice tętnią życiem, wszędzie unosi się zapach grilowanych potraw, krewetki, kalmary, ryby, świeże soki owocowe, naleśniki z bananami, lody z owocami wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Co za różnorodność i świeżość, to istny raj dla naszych kubków smakowych. Nie wchodzimy do restauracji, jemy na ulicy, trzymając patyki z krewetkami w ręku, a ostry sos spływa nam po dłoniach. Kocham Azję za tę prostotę i smak…
Idziemy na plażę, przywitać się z morzem, woda jest przyjemnie ciepła, a fale rytmicznie obmywają nam stopy. Fantastyczne uczucie po 24 h spędzonych w podróży. Po plaży chodzą sprzedawcy, sprzedają czerwone papierowe lampiony, które każdy może kupić, pomyśleć życzenie i wypuścić do nieba. Zachwyca mnie ten widok, migocących światełek na tle rozgwieżdżonego nieba. Pomimo późnej pory, dużo osób spaceruje po plaży….
Dzisiaj już wracamy do hotelu, jutro nurkujemy, musimy się wyspać;-) Jak ten czas w podróży inaczej płynie…
Wow…przepiekne zdjęcia !!!Ketut zawsze wszystko uchwyci w obiektywie .Tajlandia przepieknie opisana…pozdrawiam serdecznie
Dziękuję pięknie za wszystkie dobre słowa. Już niebawem opublikuję kolejne wpisy. Przesyłam mnóstwo słońca
Byłem w Tajlandii wieki temu ale jest jeszcze piekniejsza !Jak zawsze dużo ciekawostek opisujesz i zdjecia super.Znów zaplanuje tam podróz:-)zacheciłas mnie Ketut
My wróciliśmy do Tajlandii po pięciu latach i wydała nam się jeszcze piękniejsza. Zupełnie inaczej teraz odebraliśmy to miejsce i zdecydowanie na plus!!! Zwłaszcza nurkowania nas zachwyciły. Napiszę o tym w kolejnym wpisie na blogu. Już teraz zapraszam;-)