W dniu dzisiejszym żegnamy Agrę i ruszamy dalej do Radżastanu, najpiękniejszego i najbardziej kolorowego stanu w Indiach. Kierowca już czeka na nas w hotelowym lobby. Wsiadamy do starego, ale klimatyzowanego auta 😉 Tapicerka już dawno lata świetności ma za sobą, a przednia szyba nadaje się do wymiany. Nie wspomnę o amortyzatorach, których po prostu nie ma. Jest ósma rano, a przed nami sześć godzin w samochodzie. Ciesze się na tę podróż dzięki niej będziemy mogli zobaczyć jak wygląda życie poza miastem.
Z każdym przejechanym kilometrem krajobraz się zmienia. Robi się bardzo zielono, a chaos uliczny zostawiamy za sobą. Jedziemy autostradą gdzie zasady ruchu drogowego są już określone przepisami. Chociaż nie zawsze wszyscy się do nich stosują;-) Czasami rezygnujemy z trasy szybkiego ruchu na rzecz małych piaszczystych uliczek, które prowadzą przez liczne wioski. ludzie wiodą tu proste życie. Mijamy małe, skromne domy, a przy ich obejściu zwierzęta takie jak osły, kury, psy krowy i kozy, które zazwyczaj stoją ubrane w koszulki, albo worki na ziemniaki z wyciętymi otworami na nogi ;-). Podczas sezonu zimowego w Indiach temperatura w nocy spada poniżej siedmiu stopni Celsjusza. W ten sposób mieszkańcy chronią zwierzęta przed chłodem. Mijamy też święte krowy, które nonszalancko przechadzają się po ulicach i wyjadają owoce z pobliskich straganów. I psy śpiące na drodze. Nie przeszkadza im ruch uliczny, ani mijające je samochody. Ludzie żyją w Indiach w prawdziwy sposób. W otoczeniu zwierząt, roślin i miliona kolorów. Może są biedni i nie mają pieniędzy, ale doświadczają świata w intensywniejszy sposób niż Europejczycy. My odwiedzamy Indie, ale nie przybywamy. Widzimy sterty śmieci na ulicach, zapchlone psy i ludzi śpiących na chodnikach. Zaczynamy się zastanawiać jak tu posprzątać. Jak pomóc zwierzętom, które żyją w skrajnej biedzie dzieląc swój los z ludźmi. Jesteśmy tylko na chwilę i tak naprawdę nas nie ma. Już dawno zatraciliśmy naturalne instynkty które jednoczą człowieka ze wszystkim co zostało stworzone. Wydaje nam się, że zwierzęta, które zjadamy są dla nas i powinny zaspakajać nasze potrzeby, a my co dajemy im w zamian??? Widok kóz ubranych w koszulki jest dla mnie symboliczny….
Droga do Radżastanu mija nam bardzo szybko. Wjeżdżamy do Dżajpuru późnym popołudniem. Ruch na ulicach jest identyczny jak w innych miastach. Kurz i zapach spalin unosi się w powietrzu. Widzimy nowoczesne i stare budynki. Błądzimy bo nasz kierowca nie zna drogi do naszego hotelu. Wykonuje kilka telefonów i pyta tutejszych taksówkarzy. Po pół godzinie docieramy na miejsce. Zarezerwowaliśmy “drogi” hotel, który był tego dnia objęty promocją. Skorzystaliśmy z 70% rabatu i zatrzymaliśmy się w Radissonie za 150 pln za dobę. Pod główne wejście podjechaliśmy starym samochodem z pękniętą przednią szybą, a nasz kierowca w podartej koszuli otworzył nam drzwi. Widok z okna hotelowego rozciągał się na slumsy gdzie mnóstwo ludzi i zwierząt koczowało przy swoich namiotach. Stojąc na dachu hotelu widzieliśmy dwa światy, które wzajemnie się przenikały. Tak duże skrajności, których nie sposób opisać…. zastanawialiśmy się jak to jest, że jedni mają tak wiele, a inni praktycznie nic…… Jak pomóc tym ludziom i sobie????????
Podróżnik to człowiek ,który wstaje o świcie i znosi trudy swojej wyprawy ,te zdjęcia ,dobrze to pokazują.Ale jest warto się poświęcić ,i pokazać to na swoim blogu .Dzięki takim ludziom jak ty Ketut..oglądamy świat w Twoim obiektywie .PIĘKNIE POKAZANE!!!.Relacja wspaniala.
Ewa51328 jesteś niesamowitą obserwatorką. Piękny komentarz bardzo dziękuję!!!!!
Czekałem na tą relacje i oczywiście zdjęcia .Miałem racje ! Wyprawa marzeń.Będę tu zaglądać często ,żeby niczego nie przeoczyć .Dziękuję za fantastyczną lekturę.
Zawsze chciałam zobaczyć Indie ( wszystko przede mną )..piękne zdjęcia i opisana podróż krok po kroku .Ketut potrafi to opisać, tak plastycznie , ze ma się poczucie uczestniczenia w wyprawie .Super.
Wspaniała relacja.. choć bardziej pasuje mi tu określenie opowieść 🙂 idealnie się czyta- LUBIĘ To ! good job !
Ogromne dziękuję 😉